O bieżniku, który został spódnicą
Wybrałam się ostatnio na małe polowanie po second hand’ach. Oprócz upatrzonej już wcześniej spódnicy z pięknej, kamelowej skóry (do tematu tej spódnicy na pewno jeszcze wrócę w innym poście), kupiłam kilka zasłon, obrusów i jeden, wspomniany w tytule, bieżnik w kolorze pieczonego buraka.
Ostatnio trudno u mnie o wolną chwilę, jednak z tym nie mogłam czekać 🙂 w końcu pół godziny, to nie tak wiele. Tyle własnie czasu potrzebowałam, na uszycie tej spódnicy.
Do jej uszycia wykorzystałam większą część bieżnika, który mierzył ponad 2m i około 0,7m gumy o szerokości 8cm.
Ucięłam około 1,5m tkaniny z bieżnika i odprułam jeden z jego dłuższych brzegów.
Następnie ręcznie przefastrygowałam odpruty brzeg, w taki sposób, by móc go swobodnie przymarszczyć, do długości mojego obwodu w pasie.
W kolejnym kroku, przyszyłam gumę do przymarszczonego brzegu tkaniny, zszyłam ze sobą końce gumy i to samo zrobiłam z krótszymi brzegami materiału.
Tak wygląda góra spódnicy po przełożeniu na prawą stronę:
A tak prezentuje się ubrana:
Myślę, że jak na pół godziny pracy, to efekt jest niczego sobie 🙂
Pozdrawiam
Jowita