Witam na moim blogu!

Swoje pierwsze kroki z maszyną stawiałam jeszcze w podstawówce. Pamiętam, że był to stary Łucznik z napędem nożnym mojej mamy. Był w kolorze zielonym, a za stolik służyła mu szafka, w której można było go ukryć po skończonej pracy. Długo intrygowało mnie to dziwne urządzenie, zanim usiadłam do niego po raz pierwszy.

Od zawsze miałam zacięcie do robótek ręcznych. Najpierw szydełko, później haftowanie, przez chwilę prace na drutach, ale to mogli robić wszyscy… ja nie chciałam tego co wszyscy, chciałam czegoś wyjątkowego. I przyszedł ten dzień, kiedy mama pozwoliła mi się „pobawić”.

Pamiętam tę ogromną radość, kiedy uszyłam moje pierwsze spodnie. Uszyłam je z wygrzebanej z szafy starej, długiej i plisowanej spódnicy mojej mamy. Po rozpruciu okazało się, że tkaniny spokojnie wystarczy na spodnie. Były to najlepsze dzwony jakie w życiu miałam. Wykrój zrobiła moja mama, a ja szyłam. Może wykonanie nie było zbyt profesjonalne i pozostawiało wiele do życzenia, ale takich spodni jak ja nie miał nikt. Wszystkie koleżanki patrzyły na nie z zazdrością, a ja wszelkie mankamenty i niedociągnięcia skutecznie maskowałam 🙂

Zanim zdążyłam uszyć koleją poważną rzecz, maszyna odmówiła posłuszeństwa i na tamtą chwilę moja przygoda z szyciem musiała się zakończyć.

Odkąd pamiętam, zawsze chciałam szyć, tylko brakowało mi czasu i sprzętu. Kiedy zaszłam w ciąże, pierwszy z problemów sam się rozwiązał. Pozostała już tylko kwestia maszyny.

Wraz ze wzrostem brzuszka, rosła we mnie chęć szycia. I dostałam maszynę na urodziny. Było to stosunkowo krótko po narodzinach dzieciątka. Mała dużo spała więc i czas na szycie się znalazł.

Teraz kiedy córeczka jest coraz starsza, czasu znowu mam niewiele, ale chęć szycia jest tak ogromna, że siadam do maszyny późnymi wieczorami, kiedy mała już śpi. Nieważne jest to, że na drugi dzień wyglądam jak Zombi. Liczą się chwile spędzone z moją zieloną (tak jak Łucznik, z którym zaczynałam) Silverką.

Na blogu tym, chciałabym podzielić się z Wami efektami mojej pracy. Moje umiejętności nie są jeszcze zadowalające, ciągle się uczę i próbuję nowych rzeczy. Jednak już teraz czuję potrzebę pochwalenia się światu swoimi postępami, bo szycie do szafy jest fajne, ale dobre słowo może zmobilizować w chwili zwątpienie, a drobna rada osoby bardziej doświadczonej, może pomóc przeskoczyć problem, który wyda się problemem nie do przeskoczenia.

Wszystkich ciekawych moich zmagań z igłą i nitka serdecznie zapraszam do śledzenia kolejnych wpisów. Będziecie mogli znaleźć tutaj zarówno moje gotowe już prace, jak i te w trakcie tworzenia. Będę zamieszczała również tutoriale o tym jak coś zrobić samemu, jak również gotowe wykroje, które i Wam mogą okazać się przydatne

Pozdrawiam
Jowita

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *