Mamy Nie dajmy się zwariować
Dzieci tak szybko rosną, aż trudno uwierzyć, że jeszcze niedawno to było takie maleństwo, a teraz rośnie jak na drożdżach i nie mieści się już w swoje ubranka. Kiedy nie ma się dzieci, wydawać się może, że takie małe ubrania, to i cena taka też być powinna… Błąd!!! Jak się okazuje rozmiar w tym przypadku nie ma większego znaczenia. Dziecięce ubrania są drogie i to się nie zmieni. Producenci wykorzystują fakt, że dziecko trzeba ubrać, a nam rodzicom pozostaje się z tym pogodzić i płacić grube pieniądze, bądź nie dać się skubać i spróbować szyć dla swoich pociech.
Ja mam to szczęście, że w porę zaopatrzyłam się w maszynę do szycia i trochę już zdążyłam się nauczyć. Nie szyję zbyt skomplikowanych rzeczy, ponieważ brakuje mi umiejętności, które dają kursy, czy szkoła. Jestem samoukiem, który działa na zasadzie prób i błędów, a mimo to wychodzi z pieniędzmi na plus :).
To czego mojemu dziecku w tej chwili najbardziej brakuje, to spodnie. Mam wrażenie, że Zośki nogi wydłużają się z dnia na dzień, a nogawki jej spodni kurczą się… I tu z pomocą przychodzą mi resztki dzianin dresowych, z których sobie nie jestem już w stanie nic uszyć, ale dla dziecka jest jeszcze szansa.
Tradycyjnie odrysowałam elementy od gotowych spodni, dwa tyły (lewy i prawy) i dwa przody (lewy i prawy). By spodnie nie były zupełnie proste, postanowiłam naszyć na kolanach łatki w kształcie serc, z dresówki we wzór moro (będą pasowały do uszytej wcześniej bluzy moro)
U dołu nogawek wszyłam ściągacze:a w pasie gumę:Zośka już śmiga w swoich nowych spodniach
Pozdrawiam
Zadowolona mama „tanio ubranego dziecka” 😉